Nieudany początek Tuchovii
Fatalnie rozpoczęły się zmagania piłkarskie Tuchovii na IV-ligowej arenie w sezonie 2012/2013. W wyjazdowym meczu tuchowianie wysoko przegrali z beniaminkiem, Jadowniczanką 0:3 (dwie bramki padły z rzutów karnych).
Jadowniczanka Jadowniki – Tuchovia Tuchów 3-0 (1-0)
1-0 Kotarba (18 min.), 2-0 M. Kulig (76 min. – karny), 3-0 M. Kulig (86 min. – rzut karny).
Sędziował Paweł Kupczak (Nowy Sącz).
Żółte kartki: M. Kulig, Zuzia – Stec, Miśtak, Stańczyk, Czyż.
Widzów: 280.
Jadowniczanka: Piątek – M. Kulig, Ł. Kulig, Zuzia (90 Węgrzyn), Wójtowicz – Rojkowicz, Rydz, Bujak, Kotarba – Święch (89 Świerad), Legutko (89 Dzieński).
Tuchovia: Żydowski – Stańczyk, Sobyra, Niewola, Stec – Rąpała (78 Kawa), Barwacz, Kafel, Czyż – Miśtak (64 Gierałt), Stachoń (80 Kozioł).
Nie takiego początku sezonu spodziewali się kibice Tuchovii. Gra MKS-u kompletnie nie przypominała tej z poprzedniego sezonu. Masa niedokładnych podań, brak pomysłu na rozegranie akcji pod polem karnym przeciwnika, bicie głową w mur – tak wyglądał dziś faworyt do awansu do III ligi. Nie da się wygrać spotkania jeśli przez 90 minut nie odda się celnego strzału na bramkę. Tuchovia miała tylko dwie sytuacje, które mogły przynieść gola. W 17 min. bomba Kafla z 30 metrów minimalnie mija słupek bramki Piątka, który byłby bez szans. Natomiast w 62 min. rajd Stachonia lewą stroną kończy się dośrodkowaniem na 7 metr pola karnego, a uderzenie Miśtaka z pierwszej piłki ląduje na poprzeczce bramki. Gospodarze grali za to efektywniej i stwarzali większe zagrożenie pod bramką Żydowskiego. W 15 min. uratował nas słupek po strzale Święcha. Trzy minuty później gospodarze już prowadzili. Dośrodkowanie Bujaka zamyka Kotarba z 5 metrów pakując piłkę do siatki. W 67 min. strzał Rydza odbija się od poprzeczki. Jadowniczanka prowadzenie podwyższyła w ostatnim kwadransie gry po dwóch rzutach karnych. Najpierw Niewola sfaulował Kotarbę, a potem Święch sprytnie wykorzystał śliską murawę i obecność Sobyry zaczepiając o jego nogi. Obydwie „jedenastki” pewnie wykorzystał M. Kulig. Miejmy nadzieję, że dzisiejszy występ to tylko wypadek przy pracy i drugi tak fatalny mecz już się nie powtórzy. Okazja do rehabilitacji już w środę w pojedynku z Heleną Nowy Sącz.(GREGOR)