Konie, wolność i wiatr – Hubertus 2012
Okres trwający od początku drugiej połowy października do końca pierwszej połowy listopada to czas, kiedy leśnicy, myśliwi oraz miłośnicy koni zwyczajowo obchodzą święto swego patrona – św. Huberta.
Tradycyjnie, jak co roku, również i nasi okoliczni „koniarze” wzięli udział w uroczystościach zorganizowanych z okazji tego święta.
W sobotę, 13 października, mimo pochmurnej i dość niepewnej pogody, na miejscu zbiórki, tj. w „Dolinie” (posesja rodziny Klochów z Tuchowa) stawiło się ponad 40 osób wraz ze swymi końmi i zaprzęgami.
Po uroczystym powitaniu i odmówieniu krótkiej modlitwy, kawalkada jeźdźców oraz zaprzęgów udała się w trasę prowadzącą ulicą Partyzantów do tuchowskiego lasu, aby tam, nad stawami, zatrzymać się na krótki odpoczynek i gorący poczęstunek.
Po wzmocnieniu się posiłkiem, uczestnicy udali się w dalszą drogę prowadzącą przez tuchowski las w stronę Karwodrzy.
Do tej pory, kulminacyjnym momentem każdego Hubertusa była „pogoń za lisem”, z której jednak w tym roku organizatorzy postanowili zrezygnować – „polowanie” na rudego futrzaka przyjęło tym razem formę tzw. „lisa szukanego”.
Z rozwiązania tego ucieszyli się szczególnie mniej doświadczeni jeźdźcy, którym zabawa w takiej postaci, również dawała szanse na zostanie „królem polowania”.
Uczestnicy Hubertusa, w pewnym momencie przejazdu, poinformowani zostali przez organizatorów, że w promieniu ok. 200 metrów, na terenie lasu „ukrył się” lis. Jeźdźcy rozjechali się po okolicy, rozglądając się i mając na uwadze, iż może on być schowany praktycznie wszędzie: pod korzeniami, w krzakach, norach, dziuplach itp.
Początkujący jeźdźcy okazali się jednak bez szans. Osobą, której udało się wypatrzyć, wystający zza korzeni, 20-centymetrowy koniec rudej kity i tym samym, „upolować” lisa, był Paweł Kras.
Na koniec około siedmiokilometrowego przejazdu, wszyscy ci, którym mało było dotychczasowych atrakcji, mogli sprawdzić możliwości swoje oraz swoich wierzchowców, biorąc udział w wyścigach rozegranych już w Karwodrzy (przysiółek „Piekło”). Efektowne „pojedynki” zakończyły się zwycięstwem dwóch przedstawicielek płci pięknej. Triumfatorkami były: Aleksandra Ogiela (w kategorii koni gorącokrwistych) oraz Aldona Solarz (w kategorii koni zimnokrwistych).
Jak co roku, i tym razem nie obyło się bez drobnych wypadków, które na szczęście zakończyły się tylko kilkoma niegroźnymi siniakami i zaowocowały przyznaniem żartobliwego dyplomu dla jednego z mniej ostrożnych uczestników Hubertusa, który: „wykazał się wyjątkową odwagą oraz pokazem niesamowitych umiejętności kaskaderskich, skutkujących wykonaniem najefektowniejszego upadku z konia”.
Tegoroczne obchody święta zakończyły się wieczorną, muzyczno-taneczną biesiadą, podczas której wręczono pamiątkowe dyplomy. Przypadły one w udziale wyróżnionym uczestnikom zabawy oraz organizatorom, tj. Tomaszowi Klochowi z rodziną, jako podziękowanie za gościnę oraz wysiłek włożony w przygotowanie całej imprezy.
Kliknij, aby obejrzeć zdjęcia.
Tekst: Wiktor Sajdak
Fotografie: Karol Gut