Mała szkoła – zwykłe, wielkie sprawy
Ważnym wydarzeniem dla pierwszaków z Mesznej Opackiej był konkurs czytelniczy „Spotkanie z Wojtkiem – strażakiem”, który odbył się 14 maja 2013 roku we wtorek i który jako rodzic mogłam obserwować. No cóż konkursu chyba opisywać nie będę, ale własne wrażenia i spostrzeżenia.
Na co najpierw chciałabym zwrócić uwagę, to na relacje między uczniami a nauczycielem. Wychowawca p.Barbara prowadziła konkurs. Stopień trudności oceniam na bardzo wysoki, znajomość treści lektury urozmaicona była ćwiczeniami manualnymi, zadaniami sprawnościowymi, nawet punkty uczniowie dodawali sami, co było świetną i zabawną lekcją matematyki, której nikt nawet nie zauważył, więc nie musiano marudzić i protestować. Dzieciaki chętnie dodawały punkty i przesuwały swoich strażaków po drabinie, która była tablicą wyników.
Miło zaskoczył mnie fakt, że dzieci były cichutko, pracowały pilnie, uważnie słuchały pani i jej poleceń i … nigdy nie było kłótni, kto był pierwszy, kto był lepszy, szybszy, kto wiedział więcej. Nie było komentowania wolniejszej pracy, dzieci cierpliwie czekały aż wszyscy skończą zadanie. Mało tego, nie było dla pierwszaków problemem, że pani powiedziała „nie zdążyłeś, nie zdobyłeś punktu”. To było jasne, dziecko ze spokojem przyjmowało fakt, że nie udało mu się poprawnie wykonać zadnia, pani nie utwierdzała go w przekonaniu, że to nie jego wina, że na pewno by mu się udało, ale jasno, spokojnie, konkretnie poinformowała o najprostszym fakcie. Dlaczego to mnie tak zaintrygowało. Właśnie dlatego, że do niedawna bardzo modne było tak zwane bezstresowe wychowanie. Rodzice, nauczyciele, wychowawcy nie mówili o porażkach dziecka, bo by się zestresowało, mamy przytakiwały maluchom i zgadzały się na wszystko, żeby tylko syn lub córka (mówię tu o małych dzieciach) się nie zdenerwowali, bo oni zawsze robią dobrze, a to inni są winni. Skutek tego jest taki, że dziecko tak wychowane nie potrafi przyjąć niepowodzenia szkolnego czy osobistego, nie rozróżnia kto postępuje dobrze a kto źle, bo zawsze utwierdzane było w przekonaniu, że on jest wyjątkowy. A tu w Mesznej u pierwszaków same zuchy! Włącznie z panią wszyscy wspierali tych, którym trudniej było wykonać ćwiczenia, rodzice nie komentowali i nie wtrącali się w przebieg konkursu oraz rozstrzygnięcie, wszyscy byli uśmiechnięci. Dzieci podziwiały przywiezione z remizy strażackiej sprzęty, każdy otrzymał słodką nagrodę, a zwycięzcy dyplomy i nagrody książkowe. Pani Barbara zwerbowała nas rodziców do drobnych prac podczas konkursu: pomocy w poprawieniu testów ze znajomości lektury, wylosowaniu postaci strażaka dla własnego dziecka, uwiecznieniu uczniów na fotografiach.
Niby zwykły konkurs, ale ważna sprawa … szczerość, otwartość, mówienie dziecku wprost o jego pracy, o sukcesach i niepowodzeniach dostarcza mu odpowiednich doświadczeń, które wykorzysta w dorosłym życiu. Relacja uczeń-nauczyciel, który wspiera, uśmiecha się, obiektywnie ocenia, ale jest szanowany przez ucznia, który stosuje się do jego poleceń i ufa nauczycielowi.
Pierwszakami-strażakami są w tej naszej Mesznej:
Tymek – dzielny, wytrwały, pracowity chłopak, który poradzi sobie spokojnie z wszystkimi przeciwnościami losu szkolnego,
Oliwka – uśmiechnięta, sympatyczna, bardzo szybka i zwinna w zadaniach sprawnościowych,
Krzyś – uprzejmy, kulturalny, sprytny, stonowany, panuje nad emocjami, dzielny pierwszak, będzie świetnym strażakiem,
Ola – skupiona, miła, pracowita, dorównuje starszym chłopcom w klasie, nie da sobie w kaszę dmuchać,
Bartosz – straż pożarna to jego konik, w trakcie konkursu pracował, starał się, słuchał poleceń, na co dzień żywioł
Kasieńka – nieobecna na konkursie, ale równie pracowita, miła, kulturalna, dzielna uczennica.
Powodzenia pierwszaki życzą wam i waszej wychowawczyni rodzice!
Przygotowała: Katarzyna Krupa