Rzecz o tuchowskim zegarze
Bezpowrotnie minęły czasy, kiedy ludzie zadzierali głowy ku górze, by na wieży kościelnej bądź ratuszowej sprawdzić która jest godzina. Bezpowrotnie minęły też czasy, kiedy bicie dzwonów, czy brzmienie kurantów wyznaczało tryb dnia wielu rolników, kupców i całej rzeszy zapracowanych ludzi.
Postanowiłem zrobić kiedyś eksperyment. Było jesienne, raczej chłodne popołudnie, kiedy ulokowałem się w pobliżu ratuszowej wieży na krakowskim Rynku i rozpocząłem obserwację. Pospiesznie mijały mnie setki ludzi, zabieganych pracowników, wracających do domów mężów i żon, studentów biegnących na kolejny wykład, bądź kolejne piwo. Zdawać by się mogło, że każdy gdzieś pędził. Każdy mniej lub bardziej, wyraźnie odmierzał czas do powrotu do domu, spotkania z przyjaciółmi czy do odjazdu tramwaju. Mnie interesowała odpowiedź na bardzo proste pytanie: „Jak odmierzamy i sprawdzamy czas?”
Chociaż niewiele ponad 20 metrów nade mną widniała wyraźna tarcza zegara wieżowego, nikt na nią nie spojrzał. Informacje o obecnej godzinie sprawdzano w 85 proc. na telefonach komórkowych, a w pozostałych 15 proc. na zegarkach naręcznych. O ile sprawdzanie godziny na zegarku naręcznym jest jak najbardziej oczywiste, to sprawdzanie go na telefonie komórkowym jakoś zupełnie nie pasuje. Niektórzy nieźle nagimnastykowali się, by rozpiąć płaszcz i z jego wewnętrznej kieszeni wyciągnąć telefon wyłącznie po to, by sprawdzić na nim godzinę. Nikt nie podniósł wzroku, by sprawdzić czas na wieży.
Spróbujcie wyobrazić sobie następującą sytuację. Jesteście na tuchowskim rynku i ktoś podchodzi do was by zapytać o godzinę. Dziwnym trafem zostawiliście telefon w domu, a zegarka na nadgarstku brak. Gwarantuję, że większość z was, powie: „nie mam zegarka” zapominając zupełnie o tym, że nad naszymi głowami zegar bezustannie od dziesiątek lat pokazuje czas.
Tak, w Tuchowie są trzy zegary wieżowe, a dwa spośród nich informują nas o porze dnia za pomocą sygnałów dźwiękowych. Czy cokolwiek o nich wiemy? Towarzyszą miastu od wielu lat, były świadkiem wielu wydarzeń, przetrwały wojny, a przede wszystkim dawniej stanowiły podstawową informację o aktualnej godzinie. Niewielu z nas miało przyjemność zobaczyć te mechanizmy od środka. Ja dzięki uprzejmości Urzędu Miejskiego w Tuchowie taką szansę otrzymałem i pragnę opowiedzieć o jednym z mechanizmów będącym dziełem sztuki rzemieślników z początku ubiegłego stulecia.
Ratuszowe drzwi, kilkanaście schodów, parę spoczników, poddasze oraz kolejne drzwi dzielą nas od wiekowej szafy w której znajduje się zegar wyprodukowany przez Pierwszą Krajową Fabrykę Zegarów Wieżowych Michała Mięsowicza w Krośnie. Zanim jeszcze otworzymy szafę można usłyszeć dosyć głośny, miarowy i cykliczny stukot zębów górnej części wahadła o koło wychwytowe. Popularne „tik–tak” jest dużo bardziej wyraźne w mechanizmach zegara wieżowego, niż domowego czy naręcznego. Spowodowane jest to dużymi gabarytami kół zębatych, a także sporym ciężarem wiszącym na stalowej linie.
Mechanizm z ratuszowej wieży to klasyczny mechanizm produkowany przez Michała Mięsowicza. Fabryka istniała w latach 1901–1938 i przez ten czas zdążyła zaopatrzyć wiele polskich budowli w swoje mechanizmy odmierzające nieubłaganie płynący czas. Mechanizm tuchowski został wyprodukowany prawdopodobnie w roku 1926 o czym informuje nas mała tabliczka na wahadle.
Każdy z mechanizmów zegara wieżowego składa się z kilku podstawowych elementów: regulatora (wahadła), napędu, naciągu, wychwytu, urządzenia nastawczego, przekładni chodu i przekładni wskazań.
Jak działa mechanizm zegara? By zegar miał energię do poruszania wskazówkami musimy tę energię weń „włożyć”. Przy pomocy specjalnej korby zakładanej na trzpień bębna nawijamy stalową linę, na końcu której zawieszony jest obciążnik. Kiedy obciążnik znajduje już się u samej góry mechanizm ma energię potencjalną, którą wykorzystuje do obracania dziesiątkami większych i mniejszych zębatek, po to, by wskazać odpowiednią godzinę. Wyobraźmy sobie jednak, że podniesiony obciążnik nie wystarczy.
Bez dodatkowych urządzeń bęben zacząłby się kręcić natychmiast po nakręceniu, dopiero co naciągnięta lina rozwijać, a ciężar spadać na ziemię w przeciągu kilku sekund z wielkim łomotem. Nie należy więc pozwolić obciążnikowi spadać bezwładnie w dół. Za tę czynność odpowiada wychwyt. Nazywany jest on sercem zegara. Wychwyt przy współpracy z wahadłem pozwala obciążnikowi opaść jedynie o kilka milimetrów na sekundę. Wahadło z każdym swoim wychyleniem pozwala przemieścić się obciążnikowi o zadaną drogę. Poprzez przekładnię chodu wahadło reguluje zatem ilość energii przekazywanej z obciążnika do mechanizmu.
Można rzec, że to właśnie wahadło i jego wychylenia odmierzają czas. Dla nas obserwatorów jednak to nie wystarcza. Nikt nie będzie przecież liczył wahnięć. Potrzebna jest przekładnia wskazań. Ma ona za zadanie zmienić obroty otrzymane od przekładni chodu, a udzielone przez wahadło z wychwytem, na obroty wskazówek, które widnieją na tarczy. W uproszczeniu można powiedzieć, że zegar działa dzięki temu, iż sam zlicza wahnięcia i za pomocą odpowiednio wykalibrowanych kół zębatych pokazuje czas na cyferblacie zegara.
Przedstawiony schemat działania jest oczywiście bardzo uproszczony. Od obciążnika do wskazówek dzieli nas szereg elementów, takich jak bęben, koło zapadkowe i przeciwzapadkowe, zapadki, zębnik minutowy i zmianowy, ćwiertnik itd.
Zazwyczaj mechanizm – również ten tuchowski – wyposażony jest w napęd pomocniczy. Służy on temu, by podczas nakręcania mechanizmu właściwego zegar nie zatrzymywał się, lecz bez przerwy odmierzał czas. Jest kilka rozwiązań tego problemu. W ratuszowym zegarze jest to dodatkowy obciążnik, który wisi tuż obok wahadła. Za pomocą dźwigni tuż przed rozpoczęciem nakręcania obciążnik ten podnosimy, a on opadając napędza zegar zgodnie z metodologią opisaną powyżej.
Jedyną różnicą pomiędzy napędami jest czas ich pracy. Kiedy pełne wykorzystanie napędu właściwego wystarcza na kilka dni to napęd pomocniczy zaledwie na maksymalnie kilkanaście minut.
Zegary często wyposażano w dodatkowe elementy służące innym zadaniom. Najczęściej były to dodatkowe mechanizmy bicia. W zegarze ratuszowym znajduje się mechanizm bicia godzin. W innych możemy doszukać się jeszcze mechanizmu wybijania kwadransów, czy w tych najbardziej skomplikowanych, mechanizmy wybijające kuranty.
Każdy z dodatkowych mechanizmów wymaga zazwyczaj swojego napędu. Oznacza to, że zegar wyposażony w mechanizm bicia godzin będzie posiadał dwa obciążniki do podciągania i taka sytuacja ma miejsce w prezentowanym modelu. Chociaż mechanizm bicia nie jest wykorzystywany w wieży ratuszowej, to przy gongu wciąż znajduje się młotek.
Mechanizm zegara wieżowego stanowi wspaniałe osiągnięcie techniki. Chociaż wahadło nie ma zastosowania w zegarku kieszonkowym, czy naręcznym, to sam mechanizm stał się pierwowzorem swoich mniejszych braci. Bardzo często mechanizm zegara wieżowego ma znacznie trudniejszy żywot, aniżeli normalnie użytkowane zegarki naręczne. Mechanizm ukryty w zegarku naręcznym zazwyczaj jest chroniony od wpływu mrozu czy deszczu.
Niejednokrotnie zaś wieża w której znajduje się mechanizm zegara wieżowego jest nieocieplona, w części z nich – szczególnie tych wznoszonych przed wiekiem, czy dwoma jest bardzo wilgotno. Koła zębate muszą być tak wykalibrowane, by zmiany temperatury nie wpływały na ich pracę. Trzeba pieczołowicie o niego dbać, smarować, doglądać, regulować i słuchać jego tykania. Zegar zanim zatrzyma się z powodu awarii w wielu przypadkach wcześniej będzie nas informować o swojej chorobie zmianami częstotliwości tykania, czy dźwiękiem zgrzytających kół.
Podobne zagrożenia atmosferyczne czyhają nie tylko na mechanizm, ale również na wskazówki oraz cyferblat, czyli części wystawione na zewnątrz budynku. Należy zadbać o to, by wskazówki były osadzone na tyle mocno, by silny wiatr, czy zalegający śnieg nie zmienił ich pozycji i jednocześnie na tyle lekko, by mechanizm zdołał je obrócić.
Wbrew pozorom nawet prozaiczne obciążenia mogą wpływać na zmianę dokładności chodu – dlatego też rzemieślnicy – zegarmistrzowie w konstrukcji mechanizmów i wskazówek brali pod uwagę również to, że na wskazówce mogą przycupnąć ptaki, stanowiąc dodatkowy ciężar dla obrotu.
W tym miejscu warto nadmienić, że tuchowski zegar ratuszowy jest w dobrym stanie. Trzeba pochwalić jego opiekunów za to, że doglądają go oraz smarują i ostatecznie zamykają w szafie, co bardzo pomaga utrzymać go w dobrej kondycji.
Ja wchodząc z przyjacielem na tę wieżę, by móc później napisać Wam parę słów, miałem jedną wielką obawę. Bałem się tego, że na miejscu zastanę jedynie martwy mechanizm, którego zadanie zostało przejęte przez zegar elektryczny – kwarcowy. W wielu miejscach w Polsce, te wielkie dzieła rzemieślników rdzewieją zaniedbane i nienakręcane od wielu lat. Zostały one częściowo wyparte przez zegary, które nie potrzebują ani smarowania, ani nakręcania.
Zegary, które nie wydają tego cudownego, charakterystycznego dźwięku tykania, te które zamiast pięknej ramy z umieszczonymi w niej kołami zębatymi mają tylko niewielką płytkę z kilkoma bliżej nieokreślonymi urządzeniami elektronicznymi, podpiętą do zasilania bateryjnego lub sieciowego. Ku mojej wielkiej radości wszelkie obawy rozwiały się, jak tylko zobaczyłem starą zamykaną na kluczyk szafę.
Ze swojej strony pragnę podziękować Urzędowi Miejskiemu w Tuchowie, że potrafi znaleźć środki na konserwację zegara.
Chociaż Stanisław Jerzy Lec napisał kiedyś, że: „Na żadnym zegarze nie znajdziesz wskazówek do życia” i pewnie w stwierdzeniu tym miał rację, to jestem przekonany, że zegary pomagają nam bardziej to życie poukładać. Dlatego po dziś dzień są one nieodłącznym atrybutem naszego codziennego życia. Warto więc dbać o te leciwie już mechanizmy bowiem jak mówi reklama jednej ze znakomitych manufaktur zegarkowych:
Czas jest zbyt cenny, by odmierzać go byle jak i byle czym.
Fot. Wiktor Chrzanowski – zobacz całą galerię zdjęć zegara.
Opracował: Paweł Pyrek
Fot.: Wiktor Chrzanowski